blog o gołębiach

Śnieżynek

Rasa / gatunek: gołąb miejski

Płeć: Nie wiadomo

Data śmierci: 2019.11

Data wylądowania w Chatce: 2019.11

Pewna kobieta, przejeżdżająca przez Kraków, napisała do mnie, że znalazła leżącego pod drzewem, nieruszającego się gołębia. Wysłała mi zdjęcie i napisała, że musi wyjeżdżać z miasta. Przyjechałam na miejsce, najpierw nie mogłam znaleźć miejsca, w którym miał leżeć gołąb, mam słabą orientację w terenie, zadanie nie ułatwiało też to, że cała okolica była rozkopana, trwał remont. Na szczęście po kilkunastu minutach udało mi się odnaleźć miejsce ze zdjęcia. Gołąb nie ruszał się, nie uciekał, po prostu leżał. Gdy podniosłam go, zobaczyłam ogromną, krwawiącą ranę na jego brzuchu. Nie wiedziałam co robić, jak zatamować płynącą krew. Od razu pojechałam do całodobowego weterynarza (była niedziela wieczór). Weterynarz oczyścił i opatrzył ranę, podał antybiotyk i leki przeciwbólowe, przeciwzapalne. Przyjechałam ze Śnieżynkiem do domu. Jego upierzenie było śliczne i nietypowe – było biało-rdzawe. Śnieżynek był dużym dorodnym, gołębiem i miał piękną, rozrośniętą woskówkę (największą jaką kiedykolwiek widziałam). Ulżyło mi, gdy z chęcią napił się wody i zaczął pałaszować ziarno, szczególnie smakował mu łuskany słonecznik.
Następnego dnia umówiłam się na wizytę u ptasiego weterynarza. Lekarz stwierdził, że ranę trzeba zaszyć, konieczne będzie znieczulenie ogólne i przeprowadzenie zabiegu. Gołąb miał też złamane skrzydło i poranioną nogę. Lekarz spytał, czy zapewnie gołębiowi dożywotną opiekę lub znajdę mu nowy dom, ponieważ nie było szans, żeby Śnieżynek mógł kiedykolwiek powrócić do sprawności i zostać wypuszczony. Powiedziałam, że tak, nie będzie z tym problemu, najważniejsze, żeby zabieg się udał. Zostawiłam Śnieżynka w klinice i czekałam na rezultaty operacji.
Zabieg trwał prawie 2 godziny. Pod koniec operacji Śnieżynek przestał oddychać. Lekarz próbował robić reanimację, ale niestety, nie udało się... Śnieżynek odszedł.

Cofnij